Po pierwsze - spojler, człowieku.

Po drugie - pedofilia? Jednego zboczeńca mamy w sumie, ale nawet nie jest powiedziane o ani jednym wykorzystywaniu nieletniego. A cała intryga nie ma nic wspólnego z seksualnym wykorzystywaniem dzieci. Co więcej, nie ma nawet wmieszanego w tego kościoła.

Fakt - mogłem zaznaczyć spojler - mea culpa.
Motyw Kościoła jako takiego przewinął się w kilku scenach - dyrygent, o którym mówiono, jako o osobie religijnej, w końcu dyrygował chórowi przykościelnemu, był jednocześnie pedofilem (jakby nie było, wykorzystywał seksualnie młodocianego), a w retrospekcji pojawia się on w sutannie - co sugeruje, że był wcześniej duchownym (scena torturowania, która doprowadziła do głuchoty członka opozycji ). Podczas stosunku z młodocianym jest długie zbliżenie na krucyfiks - przypadek? Jak dla mnie za bardzo wpisuje się to w konwencję zboczeniec - a na pozór taki religijny [ale co tam, może jestem przewrażliwiony]. Zabójstwo księdza w kościele, który tez miał być w jakiś sposób powiązany z tą tajną organizacją tresująca dzieci na zabójców głosem. Znów wątek Kościoła. Film ciekawie się zaczynał, ale później reżyser dał się ponieść fantazji (zabijanie głosem?).

Nie taka znowu fantazja, co prawda przeciętny Kowalski raczej krzykiem nie zabije, ale odpowiednie natężenie dżwięku powoduje skutki odczuwalne fizycznie. Nigdy nie zdarzyło ci się dostać łomotu serca podczas słuchania heavy metalu? Bo ja zauważyłam, że zdecydowanie zmienia się rytm oddechu i puls. A to fale dżwiękowe właśnie, nic innego. Kwiaty więdną, a ludzie chodzą jak na haju.

Lewactwo tu się przebija aż nadto, jeszcze ten morderca na plakatach w restauracji.